tag:blogger.com,1999:blog-4190003751879731162024-03-13T21:13:49.453+01:00Mrs. X diaryAnonymoushttp://www.blogger.com/profile/01269980975595124523noreply@blogger.comBlogger10125tag:blogger.com,1999:blog-419000375187973116.post-26991598734472589712014-05-17T11:41:00.001+02:002014-05-17T11:41:47.978+02:00dzień dziesiąty<div style="text-align: justify;">
Pada. Miałam wyjechać w góry, ale w obecnej sytuacji pogodowej to chyba nie ma większego sensu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zastanawialiście się kiedyś dlaczego w filmach, kiedy założą komuś worek na głowę ten wyrywa się i chce ją sobie zdjąć zamiast( kiedy ma wolne ręce) zrobić sobie dziurę w miejscu ust?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zainspirowana wpisem <a href="http://marionetkowo.blogspot.com/2014/05/nie-ma-sie-czego-wstydzic.html" target="_blank">Marionetki</a> postanowiłam podzielić się swoją "trudną sprawą". Staję więc przed Wami jako zwykły anonim i mówię : Cześć jestem Pani X i choruję na depresję.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wszystko zaczęło się w liceum choć mam wrażenie, że do takich rzeczy, tak jak do tycia ma się predyspozycje. Kiedy byłam młodsza odkryłam, że co jakiś czas dopada mnie uczucie dobywające się ze splotu słonecznego, które rozlewało się jak smoła po wnętrzu. Przez kilkanaście, czy kilkadziesiąt sekund czułam obrzydzenie do wszystkiego i chęć zniknięcia z tego świata. Potem wracałam do żywych. Z czasem nazwałam to zwyczajnie weltschmerz.</div>
<div style="text-align: justify;">
Gdy poszłam do liceum wszystko nagle zaczęło się walić. Dziwne, tym bardziej, że nie byłam nigdy osobą nieśmiałą i zawsze miałam i zyskiwałam masę znajomych.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zaczęło się od tego, że zaczęłam żyć we własnej głowie. Zaczęłam mieć głupkowate towarzystwo, ale sama nigdy nie robiłam głupot. Oni mieli do mnie szacunek, bo ich nie krytykowałam choć raczej nie robiłam tego co oni. No, ale moi rodzice nie mogli tego wiedzieć, bo przestałam z nimi gadać i robiłam już tylko to, co chciałam. </div>
<div style="text-align: justify;">
Potem zaczął się problem szkoły. Po uczennicy z czerwonym paskiem na świadectwie pozostało wspomnienie. Zaczęło się od tego, że kompletnie nie mogłam się skupić, a brak koncentracji powodował, że nic nie wchodziło mi do głowy. Miałam coraz gorsze oceny, a żeby ich nie mieć przestałam chodzić do szkoły. Zaczęły mnie nachodzić jakieś czarne myśli. Non stop pisałam w swojej głowie jakieś scenariusze. Stałam się agresywna. Moi rodzice nie wiedzieli co zrobić. Podzielili się na dwa fronty: Ojciec, który nie mógł nic zrozumieć wypiął się na mnie i przystał przy poglądzie "zły dzieciak", a mama zaczęła szukać pomocy. </div>
<div style="text-align: justify;">
Dowiedziałam się w międzyczasie, że mój wujek popełnił samobójstwo. Strasznie to mną wstrząsnęło. Zaczęłam myśleć o własnej śmierci. Było coraz gorzej. Leżałam w łóżku, ciągle płakałam. </div>
<div style="text-align: justify;">
W końcu mama zabrała mnie do psychiatry. Robiono mi masę testów, były rozmowy... W efekcie diagnozy padły dwie: nerwica depresyjna i depresja. Chodziłam na psychoterapię i brałam leki. </div>
<div style="text-align: justify;">
W końcu zaczęłam męczyć się sama sobą i coś wewnątrz powiedziało mi |"dość". Poszłam kiedyś na sesję terapeutyczną i nie było pani, która mnie prowadziła. Dostał mi się facet. Zapytał co robię całymi dniami. Odpowiedziałam, że leżę w łóżku. Na co on walnął mi w twarz truizmem: jak rano się przebudzisz od razu je pościel.</div>
<div style="text-align: justify;">
Tak zrobiłam. Zła na siebie, że tak się zachowuję zaczęłam nad sobą pracować. Udało się.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W ciągu kolejnych lat miewałam bardzo złe nastroje. Za każdym razem bałam się , że będzie reedycja, ale długo było dobrze. Sukcesy osobiste, zawodowe, podróże... To wszystko pozwalało mi na ciągłą produkcje endorfin. Niestety w pewnym momencie poczułam, że zaczynam się rozładowywać. Dopadło mnie. W międzyczasie zachorował ktoś bardzo mi bliski, zmarł dziadek, a ja byłam w trakcie przygotowań do ślubu. Trzymałam się, bo musiałam. Moja L. przetrwała w szpitalu mój ślub i zmarła następnego dnia. </div>
<div style="text-align: justify;">
To był punkt zapalny. Znowu wylądowałam u psychiatry, znowu leki. Dodatkowy problem jest taki, że po takich tabletkach umiera twoje życie seksualne. Potem zmarł wujek, a zaraz po nim jak już myślałam, że koniec - moja B.</div>
<div style="text-align: justify;">
Trzymają mnie leki i... świadomość samej siebie. Wiem, że jestem dorosła, muszę na siebie zarabiać i być też podporą dla innych. Nadal mam weekendy z płaczem, zdarza mi się w pracy wychodzić do toalety i dać sobie upust.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie wiem jaka jest recepta. Chyba pozwolić sobie pomóc. Na pewno nie obejdzie się bez farmakologii. Potem trzeba szukać w sobie jakiejś siły i trzymać się jakiegoś celu. Wkurza mnie kiedy inni mi radzą, ale lubię sama sobie dać w pysk i ustawić się do pionu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Całuję</div>
<div style="text-align: justify;">
X</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/01269980975595124523noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-419000375187973116.post-4228537939141986532014-05-14T11:05:00.002+02:002014-05-14T11:05:37.726+02:00dzień dziewiąty<div style="text-align: justify;">
Jakiś czas temu, kolega z liceum zamieścił wydarzenie na facebooku dotyczące spotkania po 10 latach. Miło, że o mnie pomyślał. W końcu chodziłam z nimi tylko dwa pierwsze lata, więc nie kończyliśmy razem szkoły. </div>
<div style="text-align: justify;">
Zastanawiałam się przez chwilę i przed oczami stanęła mi wizja ludzi, którzy będą szczycić się tym, co udało im się dokonać zawodowo albo będę musiała oglądać setki zdjęć dzieciaków, cykanych klatka po klatce "tu ma taką minkę, a tu taką." Niestety zaraz potem dostałam mocno w pysk od własnych wspomnień. A ON? Czy ON tam będzie? </div>
<div style="text-align: justify;">
ON był moją najintensywniejszą miłością. Byłam dość kochliwa w okresie nastoletnim i do tej pory bardzo szybko potrafię się zauroczyć. Bardzo szybkie były moje początki tzn. zakochiwałam się w momencie, ale niestety odkochać się nie potrafiłam. Jak już mnie dopadło to trzymało.</div>
<div style="text-align: justify;">
Tak też było w tamtym przypadku. Ja śmiało mogę powiedzieć, że mocno się zakochałam, a on chyba tylko chwilowo zauroczył. Ja, mimo młodego wieku chciałam czegoś poważnego, a w jego głowie były inne rzeczy. Przeżyłam piękne dwa lata. Byliśmy nierozłączni. A potem trzask, prask on się wytłumaczył, a ja płakałam kilka miesięcy. </div>
<div style="text-align: justify;">
Nie mam z nim kontaktu i nie wyobrażam sobie spotkania. Co miałabym zrobić? Co powiedzieć? Jak się zachować?</div>
<div style="text-align: justify;">
Czy to głupie? Minęło w końcu 10 lat, ale ja wciąż czuję ukłucie na myśl o nim i nie potrafię zapomnieć choć spotykałam się potem z kilkoma młodzieńcami. </div>
<div style="text-align: justify;">
Czy mam ochotę spotkanie z dawnymi znajomymi? Z większością z nich ma kontakt na FB i nie czuje jakiejś wielkiej potrzeby pojawienia się na tym spotkaniu. Wychodzę z założenia, że jeśli kogoś bardzo lubię to utrzymuję z nim kontakt. </div>
<div style="text-align: justify;">
Nie mam nic przeciw spotkaniom klasowym pod warunkiem, że osoby, z którymi miałam pozytywne skojarzenia nie zmieniły się na tyle żebym musiała mieć niesmaczną wizję dorosłych, zamiast super wspomnień z dzieciństwa.</div>
<br />
Całuję<br />
X<br />
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/01269980975595124523noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-419000375187973116.post-60762955699067405092014-05-05T12:34:00.000+02:002014-05-05T12:34:24.299+02:00dzień ósmy<div style="text-align: justify;">
Siedzę zmelanżowana w pracy. W sobotę było wesele. Wczoraj poprawiny, na których dogorywałam , a dziś (jestem taka głupia!) nie wzięłam wolnego. </div>
<div style="text-align: justify;">
Opowiedzieć Wam o weselu? Zacznę może od tego, że gdy w piątek zajechaliśmy na miejsce zaraz pod dom podjechał samochód wypełniony chłopakami. Wyszedł z niego mój kuzyn i krzyknął do Pana X czy ten idzie z nimi ustawiać stoły. X szybko pobiegł, a brat stojący obok mnie powiedział - no to siostra popatrz sobie ostatni raz na trzeźwego męża.</div>
<div style="text-align: justify;">
O Boże! Rzeczywiście! Jakie stoły? Przecież wesele jest w restauracji, a tam od tego jest obsługa. Oczywiście nie raczył się ze mną skontaktować i wrócił o pierwszej całkiem nietrzeźwy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Obudziłam się rano nadąsana i postanowiłam się do niego nie odzywać.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
O 15 ksiądz wyszedł po młodą parę. Pan młody wyglądał bardzo elegancko,a młoda... hmmm może przemilczę. Powiem tylko, że był diadem,a spod sukienki widać było stringi.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie czułam, żeby było mega uroczyście. Po ślubie pojechaliśmy na przyjęcie. W międzyczasie dowiedziałam się, że Pan młody zapytał kilku gości do której będą i odwołał kilka późno podawanych gorących dań. Po co miały się zmarnować?...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Bardzo cieszę się, że byłam z towarzystwem, w którym dobrze się czuję i z którym dobrze się bawię, bo poza nami samymi nikt specjalnie o nas nie zadbał. Młodzi poprosili o wino zamiast kwiatka, które to wylądowało zaraz po życzeniach na stoliku. Nie będę piła swojego wina- pomyślałam- przecież to nie jest impreza składkowa i zabrałam się za wódkę. Wprawdzie piję ją rzadko, ale co mi tam. Zrobiłam sobie wódkę z colą, ale co wstawałam od stołu do drink był coraz jaśniejszy- coraz więcej było w nim wódki. Wolałam więc zabierać go potem ze sobą, coby Panoramix siedzący obok mnie przestał zmieniać mi proporcje magicznego napoju. No, ale powiem szczerze- zadziałało! Poczułam się jak Asterix i nie schodziłam z parkietu kilka godzin. Przez moment przyszło mi nawet do głowy pytanie "skąd ja mam tyle siły", ale wiedziałam - to ten magiczny napój.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Po kilku godzinach gdy wywar zaczął schodzić skapnęłam się, że leci też disco polo,a tego na trzeźwo nie przełknę więc opadłam na kanapę i tak przetrwałam jeszcze jakąś chwilę zanim wróciłam do domu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Gdy wychodziliśmy z rodzicami, dostaliśmy maleńką paczkę z ciastami i nie kumam rozumowania młodych ponieważ:</div>
<div style="text-align: justify;">
1) i ja i rodzice dostaliśmy po dwa zaproszenia ponieważ to był ślub i chrzciny</div>
<div style="text-align: justify;">
2) każde z nas dało po dwa prezenty</div>
<div style="text-align: justify;">
3) jesteśmy z innych domów więc mieliśmy zrobić losowanie kto weźmie paczuszkę?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Konkluzja? Ja wychodzę z założenia, że jak już coś robisz to masz tak zadbać o gości, aby każdy z nich poczuł się wyjątkowo i tak, że nie znalazł się tam przypadkiem albo na odwal się. A jeśli nie, to po prostu tego nie rób, zwłaszcza, że od kilku lat masz ślub cywilny...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Całuję </div>
<div style="text-align: justify;">
X</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/01269980975595124523noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-419000375187973116.post-50208817090166513562014-04-29T11:35:00.000+02:002014-04-29T11:35:10.468+02:00dzień siódmy<div style="text-align: justify;">
Dnia siódmego się powinno odpocząć. To ja odpoczywałam i nic nie pisałam. Miałam wolne i jak to zwykle bywa, staram się wtedy nie siedzieć w necie tylko delektować się wszelaką wolnością.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie było mnie kilka dni i trawka za oknem pracowym pięknie się rozrosła. Tak ładnie, że zaraz pewnie zjawią się kolesie w kombinezonach z piłami i pomogą jej w tym, żeby już nie cieszyła moich oczu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zbliża nam się znowu trochę trochę wolnego. Ja w sobotę znowu idę na chrzest, ale tym razem połączony ze ślubem rodziców dziecka, co jest dla mnie wieeelką nowością. Był ktoś z Was na takiej uroczystości?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Oczywiście nie muszę zastanawiać się nad prezentem, bo zadziała jak zwykle ciocia koperta, ale najważniejsze, że nie pokłócę się z Panem X, bo chyba wyniósł jakieś wnioski z ostatnich przygotowań i już tydzień wcześniej sprawdził stan swojego garnituru, ale na pytanie -w jakiej pójdziesz koszuli?- odpowiedział krótko - w czystej.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jaki macie stosunek do prezentów w formie wypełnionej koperty? Nie przepadałam nigdy za chodzeniem na wesela więc nie znałam tych niepisanych zasad co i ile. Kilka lat temu moja przyjaciółka miała ślub i zapytałam jej ile powinno się dać i usłyszałam, że tyle ile wynosi opłata za jedna osobę plus nawiązka. No, ale skąd wiemy ile wynosi opłata? Jeśli jest to bliska osoba, z którą mamy luźne stosunki możemy zapytać wprost ile kosztuje nasze jednodniowe utrzymanie, ale jeśli nie wypada nam zapytać? Musimy wtedy zadecydować sami. No, ale czym się kierować? No i ile dać jeśli idziemy sami, w parze albo jesteśmy rodziną z dziećmi? </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A może wyjściem z tej sytuacji byłby sposób amerykański, z listą prezentów? Ale to pewnie też niezbyt dobre, bo narzucasz przecież kwotę jaką ktoś musi wydać, a poza tym młodzi ludzie często przed ślubem już dawno mają wspólne gospodarstwa domowe i posiadają w domach wszystko, co jest im niezbędne.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jak wybrnąć? Po prostu trzeba dać PREZENT. Wszystko jedno czy w formie kasy w kopercie czy jakiegoś podarunku, ale nie należy kalkulować zbyt dużo i traktować wesela jako jakiejś inwestycji, która ma się zwrócić młodym tylko imprezy, na którą ktoś nas zaprosił. Liczę w duchu, że nie dla korzyści materialnych choć jesteśmy dobrze radzącymi sobie, bezdzietnymi osobnikami...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Cmok</div>
<div style="text-align: justify;">
X</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/01269980975595124523noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-419000375187973116.post-65980388170479879762014-04-16T13:26:00.004+02:002014-04-16T13:26:58.755+02:00dzień szósty<div style="text-align: justify;">
Miałam dziś cudowny sen, w którym zmodziłam i zmontowałam piękny filmik modowy. Byłam nim zachwycona:) Pałam się czasem robieniem zdjęć i amatorskich filmików więc był to przyjemny sen.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Mam nadzieję, że po ostatnim poście nikt nie wziął mnie za wariatkę i antysemitkę, bo nią nie jestem. Wkurza mnie tylko, gdy ludzie na siłę chcą podkreślać swoją odmienność.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dziś o zakupach. Jestem ostatnio maniaczką kupowania przez internet. Nie jest to najzdrowsze, bo w sklepie mam więcej hamulców, a tu ciągle mnie atakuje jakaś przecena i non stop wydaje mi się, że znowu jest mi coś potrzebne. Zaczynając od zwykłych, codziennych w Tesco online, poprzez złote wyprzedaże, fashion days, a kończąc na allegro, szafie i vinted. Kupuję, wymieniam, sprzedaję, a moja szafa pęka w szwach. Tłumacze to sobie kompletowaniem szafy dorosłej kobiety, która już powinna mieć swój styl, a jej garderoba powinna składać się z uniwersalnych i ponadczasowych elementów, które tworzą ze sobą nieskończenie wiele setów.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tak jest w teorii. W praktyce wygląda to tak, że jak na każdą kobietę przystało jest mi ciągle mało!!! Jak zawalczyć z tym procesem? Znam wiele metod kupowania z głową. No i co z tego? Nic! </div>
<div style="text-align: justify;">
Lubię się czuć zadbana i uwielbiam się stroić. Już jak byłam mała, czekałam tylko aż moja mama gdzieś wyjdzie żebym mogła plądrować jej szafę i rysować sobie po twarzy kolorowymi kosmetykami. Wkładałam wiśniowe szpilki w rozmiarze 39, brałam do ręki okrągłą szczotkę i tak stawałam się gwiazdą estrady.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dziś nie jestem żadną gwiazdą, ale nadal lubię się pacykować. Choć tęsknię trochę do czasów, kiedy zakładałam flanelową koszulę w kratę albo bluzę <i>fruit of the loom </i>i byłam przeszczęśliwa :)</div>
<br />
Całuję<br />
XAnonymoushttp://www.blogger.com/profile/01269980975595124523noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-419000375187973116.post-85696548895223120672014-04-14T11:35:00.000+02:002014-04-14T11:35:16.387+02:00dzień piąty<div style="text-align: justify;">
O dziwo całkiem dobrze dziś spałam. W moim przypadku nie jest to oczywiste, bo sypiam fatalnie. Budzi mnie każdy szmer, mlaskanie psa, a czasem nawet moje własne pochrapywanie :) Cierpię też na przedziwną przypadłość (może ktoś z Was też ma coś podobnego) mianowicie mam cholernie realistyczne sny i budzę się zawsze zmęczona jak gdybym wcale nie spała. </div>
<div style="text-align: justify;">
Wczoraj jednak miałam dość aktywny dzień więc padłam na pysk dość wcześnie i tak już zostało do 8:15.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Rano włączyłam sobie powtóreczkę "na językach", bo lubię być na bieżąco z głupotą celebrytów. I po raz kolejny zobaczyłam tam twarz Michała Piróga, do którego mam uczucia... ambiwalentne. Opowiadał oczywiście o swojej książce (bo wszyscy poza byciem kucharzami, jesteśmy przecież pisarzami) i niezbyt udanym wywiadzie dla "Wprost". Jest jedna rzecz, która wkurza mnie w nim wybitnie. Michał żył sobie kilkanaście czy tam kilkadziesiąt lat jako polska poczwarka. Przez cały czas jednak czuł, ze coś jest nie tak, że on chyba nie pasuje do polskich robali. Aż w końcu pewnego dnia jego babcia zlitowała się nad nim i opowiedziała mu, że pochodzi z rodziny żydowskiej. I tak Michał polska poczwarka rozwinął skrzydła i stał się żydowskim motylem, który wreszcie czuje się cudownie w swoim ciele i wie, że jego miejsce jest w Tel- Avivie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Co mnie irytuje? Ano to, że nagle zaczął o sobie opowiadać, że jest stuprocentowym Żydem. W dodatku pewnie wiele osób go szykanuje z tego powodu, bo przecież nie pomyślał, że może dlatego, że zwyczajnie nie lubią go jako człowieka. Ciągle teraz musimy wysłuchiwać historii o jego żydostwie i jak to możliwe, że książka nie nosi tytułu zaczerpniętego z Gravesa ("Ja Klaudiusz") - "Ja Żyd".</div>
<div style="text-align: justify;">
<u><b><br /></b></u></div>
<div style="text-align: justify;">
<u><b>Absolutnie nie mam nic przeciw jakiejkolwiek inności czy to rasowej, kulturowej, wyznaniowej itd.</b></u></div>
<div style="text-align: justify;">
Chodzi tylko i wyłącznie o to, że prawie każdy z nas posiada w swojej rodzinie przodka innej narodowości co nie czyni nas od razu mniej Polakami. Sama posiadam takowych, ale większość mojej rodziny to Polacy, ja urodziłam się w Polsce i jestem Polką.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Piróg może oczywiście dumnie podkreślać, że ma w sobie żydowskie korzenie, ale niech przestanie mówić o sobie, że jest Żydem, bo jest też Polakiem. Ciągle widzę jak promuje na swoich ubraniach gwiazdę dawida, ale nigdy nie widziałam żeby miał na sobie polską flagę. Po co więc tutaj siedzi? Może zacząłby promować Polskę na izraelskich salonach? </div>
<div style="text-align: justify;">
Strach się bać jak skapnie się, że wszyscy pochodzimy z Afryki...</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/01269980975595124523noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-419000375187973116.post-71508143825497002212014-04-12T11:14:00.001+02:002014-04-12T11:35:49.480+02:00dzień czwarty<div style="text-align: justify;">
Beznadziejnie dziś spałam. Pies wymiotował w nocy, bo Pan X dał mu wczoraj smażoną rybę. Przebudziłam się po 3, a ostatnio nasłuchałam się, że jeśli budzisz się o tej porze to obserwuje cię ktoś z zaświatów. Na dodatek śniły mi się dwie zmarłe już osoby. Ja podchodzę sceptycznie do takich rzeczy, ale Pan X bardzo w to wierzy. Jest zafascynowany piłką nożną, kosmosem i życiem demonów. Nie wiem skąd to się u niego wzięło. Pewnie za dużo horrorów za młodu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wkurzyło mnie to, że jak już się obudziłam to nie mogłam zasnąć. W pokoju obok ostro na zmianę chrapali moi rodzice (musieli na miesiąc się do nas przenieść). Po chwili dołączył do nich pies, który też równo jechał obok mojego ucha.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Rano wzięłam prysznic i zrobiłam sobie manicure, bo przecież dziś ten chrzest.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pan X zadzwonił do mnie przed chwilą czy wypłacić kasę z bankomatu na prezent. Oczywiście!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Skocz jeszcze po jakąś pamiątkę , w sensie kartkę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Po co pamiątka?</div>
<div style="text-align: justify;">
- A jak dasz kasę?</div>
<div style="text-align: justify;">
- W kopercie</div>
<div style="text-align: justify;">
- W samej kopercie? Nie kumasz, że tak nie wypada, tak się nie robi? To nie jest łapówka.</div>
<div style="text-align: justify;">
-To gdzie ja mam iść? Zabrałaś mi auto!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wiem, siedziałeś w domu, mogłeś o tym pomyśleć wcześniej. To twoja rodzina, ty jesteś chrzestnym. Ja nie przypominam sobie żebyś musiał dbać o prezenty i oprawę jeśli coś dotyczy mnie i mojej rodziny. Ta sama sytuacja była jakiś czas temu, gdy szliśmy na chrzest do Twojej kuzynki!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zabrałaś mi auto, zabrałaś mi auto, ble ble, nie gadam z Tobą już, zabrałaś mi auto. -rozłączył się.</div>
<div style="text-align: justify;">
K...wa! Czemu on nigdy nie powie po prostu "o sorry, zawaliłem, ale nie martw się załatwię to". Nie, nie, zawsze musi być czyjaś wina, zawsze coś stoi na przeszkodzie i utrudnia mu życie i nigdy nie jest to on sam.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zastanawiam się dlaczego kobieta musi myśleć zawsze i o wszystkim? Czemu muszę być informacją, kucharką, GPSem, personal shopperem i pomysłodawcą? Czy są tacy mężczyźni, którzy są po prostu mili i ogarnięci? Poproszę o zgłoszenia na maila</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Całuję<br />
X<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjeAQhHmk-dH0AQdlzEbPOzxgUeinSL0AbxgxCMGDcSqJk-Uv4VL6OiZZr-JnQAnMUwdbRvPg8XiO7PFp6TM2sDe91A62Yyqug9w_AwJZ5jUQvolRJme3yCfdsiFaeexXZMS7at8bV8tWM/s1600/1613919_10152045571698302_7202311686975346871_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjeAQhHmk-dH0AQdlzEbPOzxgUeinSL0AbxgxCMGDcSqJk-Uv4VL6OiZZr-JnQAnMUwdbRvPg8XiO7PFp6TM2sDe91A62Yyqug9w_AwJZ5jUQvolRJme3yCfdsiFaeexXZMS7at8bV8tWM/s1600/1613919_10152045571698302_7202311686975346871_n.jpg" height="640" width="360" /></a></div>
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/01269980975595124523noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-419000375187973116.post-19607277385420616932014-04-11T16:08:00.001+02:002014-04-11T16:08:48.447+02:00dzień trzeci<div style="text-align: justify;">
Na szczęście dziś już piątek. Strzeliłam sobie pyszną latte i odliczam czas do końca pracy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Przed nami, w weekend chrzest, na którym mój mąż został wytypowany na chrzestnego. Żaden to zaszczyt, zwłaszcza, że niespecjalnie utrzymujemy kontakty z rodzicami dziecka, ale jest to rodzina.</div>
<div style="text-align: justify;">
Sama nie mam dzieci, ale zastanawiam się jakie obiera się kryteria w doborze chrzestnych. Pewnie jak się ma rodzeństwo to po najniższej linii oporu, ale gdy się go nie ma? </div>
<div style="text-align: justify;">
Sama najchętniej nie ochrzciłabym swojego dziecka i dała mu wybór w przyszłości, ale z drugiej strony co zrobić kiedy ono pójdzie do szkoły? Poza tym pewnie zrobiłabym to bardziej ze względu na obyczaje i szacunek do swoich rodziców niż wiarę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dla mnie osobiście religia w szkołach nie powinna mieć racji bytu jako przedmiot, a już na pewno nie taki, na którym stawia się stopnie. Przecież wiadomo, że jak dziecko MUSI się czegoś nauczyć to tym bardziej mu się nie chce. Sama zrezygnowałam w liceum, zaraz po bierzmowaniu z lekcji religii. Nie było łatwo przekonać mamę do wypisania zwolnienia, ale jakoś się udało. Życzyłabym sobie żeby w szkołach pojawiła się etyka, na której osoba świecka mogłaby opowiadać dzieciakom o różnych religiach. Taka wiedza jest potrzebna przede wszystkim do szerzenia tolerancji. Wychowanie w konkretnej wierze pozostawmy rodzicom.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Według mnie wiara katolicka sprowadziła się do obrządków, których miało tam nie być. Ale o samej wierze kiedy indziej, bo to temat na dłuższe dywagacje. </div>
<div style="text-align: justify;">
Po co wybieramy rodziców chrzestnych? Teoretycznie maja pomagać w wychowaniu dziecka w wierze katolickiej. Czemu więc wybór padł na mojego męża? Osobę, która nie chodzi do kościoła, a jeśli już wyraża się o katolikach to tylko źle. W końcu czemu wybór padł na niego skoro nie jest blisko ani z narodzonym dzieckiem, ani tym bardziej z jego rodzicami? Bo jest pierwszy z brzegu? Bo nie ma nikogo innego? Bo nie ma własnych dzieci i będzie serwował fajne prezenty?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Początkowo Pan X nie chciał się zgodzić, ale po namowach swoich, bogobojnych (księdzobojnych!) rodziców, zdecydował, że powie "tak". Gdy zadzwonił telefon z pytaniem "czy mógłby?", po jego odpowiedzi, że się zastanowi nastało milczenie. Wszak to decyzja oczywista, nad czym się tu zastanawiać?! Oczywiście wiąże się to nie tylko z opcją kupowania prezentów czy wpakowania kilku papierków z bankomatu do koperty, ale przede wszystkim z kłopotliwymi sytuacjami takimi jak: pójście do spowiedzi wbrew własnej woli, załatwianie zaświadczenia, że należy się do parafii, tłumaczenie się w kancelarii co robi się w życiu i dlaczego nie przyjmuje się księdza oraz wiele innych jak dla mnie cholernie osobistych rzeczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Szanuję każdą wiarę i poglądy innych ludzi, choć niekoniecznie muszę się z nimi zgadzać. Nie mam też nic przeciwko chrzczeniu dzieci i wybieraniu na ich chrzestnych kogo nam się tylko podoba, ale musimy też być na tyle tolerancyjni by zrozumieć, że ktoś wcale nie musi się na ten wybór godzić. I co ważniejsze: nie musimy kogoś maglować jak Gajos Jandę w "Przesłuchaniu" dlaczego ten nie ma na to ochoty.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Całuję</div>
<div style="text-align: justify;">
X</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/01269980975595124523noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-419000375187973116.post-3527242395761153762014-04-10T11:18:00.002+02:002014-04-11T16:20:31.806+02:00dzień drugi<div style="text-align: justify;">
A może jednak zabawić się w Bridget Jones? W sensie rozliczania się z niezdrowym życiem na forum. Może jak napiszę ile pochłonęłam kalorii to będzie mi wstyd? Ale jaki wstyd? Przecież nikt nie wie kim jestem hehe. Ale użalać się nad sobą mogę, tak po babsku. Swoja drogą kupiłam ostatnio najnowszą część Bridget i napiszę jak przez nią przebrnę, ale nie wciągnęła mnie na razie jak dwie pozostałe.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jako, że wybuchła jakiś czas temu moda na kulinaria i absolutnie każdy dziś jest kucharzem i krytykiem kulinarnym. Sama wpadłam w wir oglądania programów tego typu. Rzecz jasna nikt już nie przyznaje się do jedzenia bigosu, fasolki po bretońsku czy żurku, a już co tu mówić o gotowaniu takich rzeczy. W dobie foodporn, nie możesz pochwalić się zdjęciem kaszanki. To musi być coś, czego nikt jeszcze nie zna. Choć powiem szczerze zdziwiła mnie wczoraj Jessica Mercedes, gdy umieściła na swoim insta zdjęcie, <a href="http://instagram.com/p/mlHPjewTRF/" rel="nofollow">na którym je zwykłą kanapkę i przegryza ją ogórkiem</a>. Coś niesamowitego.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Sama lubię gotować, ale nienawidzę się babrać. Dlatego w moim menu znajdują się głównie rzeczy, które mogę zrobić w szybkim tempie. Zawsze zadziwiały mnie kobiety w mojej rodzinie, które niedzielny obiad gotowały... całą niedzielę. Lata temu odkryłam na BBC lifestyle program "Zapraszam do stołu", który u nas TVN wypuścił jako "Ugotowani". Bardzo lubiłam ten program w wersji brytyjskiej, ale w polskiej już zaczął mnie grubo nudzić.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nigdy nie oglądałam "Masterchefa", ale jestem za to fanką programu "Top Chef". Zasiadłam więc z wielką ciekawością przed telewizorem żeby zobaczyć Wojciecha, Modesta(?) "kamienną twarz" Amaro w kolejnym kulinarnym show "Hell's kitchen". Rzecz jasna jarałam się kiedyś Gordonem i chciałam zobaczyć wersję made in Poland.</div>
<div style="text-align: justify;">
I co? Program okazał się... głupi (chciałam dać tu wyszukane słowo, ale po co?). Amaro ma nadal twarz jak sparaliżowaną botoxem tyle tylko, że znaczniej głośniej wypadają mu z niej słowa. Uczestnicy dostają menu do nauki i maja na to podobno jedną noc. Oczywiście wiedzą już w jakiej będą drużynie i strasznie ciężko im rokminić żeby od razu podzielić się na stanowiska i nauczyć się po jednym przepisie. Rzecz jasna każdy "uczy się" wszystkiego by na koniec nie umieć nic.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zastanawiałam się o czym jest ten program, bo na stówę nie o gotowaniu. O tym jak poniżać ludzi według scenariusza? Sama nie wiem. Chyba nie widzę jednak sensu śledzenia jak ludzie każdego tygodnia dostają OPR o wszystko powtarzając w kółko "tak chef, oczywiście chef, tak jest chef".</div>
<br />
Całuję<br />
XAnonymoushttp://www.blogger.com/profile/01269980975595124523noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-419000375187973116.post-32889437167659713762014-04-09T11:50:00.002+02:002014-04-09T11:50:21.199+02:00dzień pierwszy<div style="text-align: justify;">
Cześć.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie jestem nowa w blogosferze, ale mój dziennik jest nowiutki. Zamiast zakładać setny zeszyt z zapiskami postanowiłam zacząć pisać tutaj. Dlaczego Pani X? Ponieważ- jak napisali Kraus i McLaughlin w "Niani w Nowym Jorku"- robię to na potrzeby tej historii. Pewnie moja pokryje się z wieloma Waszymi. I dobrze! Nie pretenduję do roli polskiej Bridget Jones, ale chciałabym regularnie i lekko pisać o tym. co lubię, co u mnie słychać i co mnie wkurza. Mam nadzieję, że ten blog spotka się z pozytywnym odzewem. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Na początek opowiem nieco o sobie. Zbyt wiele nie mogę zdradzić, bo przestałabym być anonimowa :) Pochodzę z dużego miasta. Jestem chyba jeszcze dość młoda, choć biorąc pod uwagę coraz wcześniejszą umieralność, chyba jestem już w wieku średnim. Skończyłam w życiu kilka szkół, osiągając tytuł magistra, który oczywiście na wiele mi się w życiu nie zdał. Nie mam rodzeństwa, nie mam dzieci, ale mam rodziców, męża i psa. Pracuję w niewielkiej firmie i w zależności od dnia cyklu mam albo wielkie ambicje, albo mam wyje...ane. Kocham jeść, co jest oczywiście przyczyną wielu problemów, ale mam do tego takie podejście jak do swojej pracy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dziś jest środa. Moi szefowie wyjechali na urlop i nie mam zbyt wiele pracy. Nie ze swojej winy, po prostu taki jest okres, ale pewnie kiedy wrócą okaże się, ze wszystko się ruszyło i oczywiście po raz kolejny wyjdzie na to, że świat hula tylko wtedy kiedy oni są w pobliżu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Miałam się odchudzać, ale właśnie zamówiłam naleśniki ze szpinakiem po kołderką z zapiekanego sera. Może taki mój los, że miłość do żarcia wygrywa z pragnieniem pięknej sylwetki. Ale wychodzę z założenia, że lepiej umrzeć grubo niż żyć z siostra frustracją.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Całuję<br />
XAnonymoushttp://www.blogger.com/profile/01269980975595124523noreply@blogger.com3