poniedziałek, 5 maja 2014

dzień ósmy

Siedzę zmelanżowana w pracy. W sobotę było wesele. Wczoraj poprawiny, na których dogorywałam , a dziś (jestem taka głupia!) nie wzięłam wolnego. 
Opowiedzieć Wam o weselu? Zacznę może od tego, że gdy w piątek zajechaliśmy na miejsce zaraz pod dom podjechał samochód wypełniony chłopakami. Wyszedł  z niego mój kuzyn i krzyknął do Pana X czy ten idzie z nimi ustawiać stoły. X szybko pobiegł, a brat stojący obok mnie powiedział - no to siostra popatrz sobie ostatni raz na trzeźwego męża.
O Boże! Rzeczywiście! Jakie  stoły? Przecież wesele jest w restauracji, a tam od tego jest obsługa. Oczywiście nie raczył się ze mną skontaktować i wrócił o pierwszej całkiem nietrzeźwy.
Obudziłam się rano nadąsana i postanowiłam się do niego nie odzywać.

O 15 ksiądz wyszedł po młodą parę. Pan młody wyglądał bardzo elegancko,a młoda... hmmm może przemilczę. Powiem tylko, że był diadem,a spod sukienki widać było stringi.

Nie czułam, żeby było mega uroczyście. Po ślubie pojechaliśmy na przyjęcie. W międzyczasie dowiedziałam się, że Pan młody zapytał kilku gości do której będą i odwołał kilka późno podawanych gorących dań. Po co miały się zmarnować?...

Bardzo cieszę się, że byłam z towarzystwem, w którym dobrze się czuję i z którym dobrze się bawię, bo poza nami samymi nikt specjalnie o nas nie zadbał. Młodzi poprosili o wino zamiast kwiatka, które to wylądowało zaraz po życzeniach na stoliku. Nie będę piła swojego wina- pomyślałam- przecież to nie jest impreza składkowa i zabrałam się za wódkę. Wprawdzie piję ją rzadko, ale co mi tam. Zrobiłam sobie wódkę z colą, ale co wstawałam od stołu do drink był coraz jaśniejszy- coraz więcej było w nim wódki. Wolałam więc zabierać go potem ze sobą, coby Panoramix siedzący obok mnie przestał zmieniać mi proporcje magicznego napoju. No, ale powiem szczerze- zadziałało! Poczułam się jak Asterix i nie schodziłam z parkietu kilka godzin. Przez moment przyszło mi nawet do głowy pytanie "skąd ja mam tyle siły", ale wiedziałam - to ten magiczny napój.

Po kilku godzinach gdy wywar zaczął schodzić skapnęłam się, że leci też disco polo,a tego na trzeźwo nie przełknę więc opadłam na kanapę i tak przetrwałam jeszcze jakąś chwilę zanim wróciłam do domu.

Gdy wychodziliśmy z rodzicami, dostaliśmy maleńką paczkę z ciastami i nie kumam rozumowania młodych ponieważ:
1) i ja i rodzice dostaliśmy po dwa zaproszenia ponieważ to był  ślub i chrzciny
2) każde z nas dało po dwa prezenty
3) jesteśmy z innych domów więc mieliśmy zrobić losowanie kto weźmie paczuszkę?

Konkluzja? Ja wychodzę z założenia, że jak już coś robisz to masz tak zadbać o gości, aby każdy z nich poczuł się wyjątkowo i tak, że nie znalazł się tam przypadkiem albo na odwal się. A jeśli nie, to po prostu tego nie rób, zwłaszcza, że od kilku lat masz ślub cywilny...

Całuję 
X

3 komentarze:

  1. Przerażające trochę takie podejście "gospodarzy".Masz rację, jak coś robić na pół gwizdka, to lepiej wcale, bo po co. Ale było minęło i tyle. Odpoczywaj i nie myśl o tym ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wynika z tekstu, że jednak się pobawiłaś (mimo niedociągnięć ze strony gospodarzy). Ale podzielam Twoją konkluzję.

    OdpowiedzUsuń